poniedziałek, 28 listopada 2016

BELFER- ŻYCIOWY EFEKT DOMINA

TEKST ZAWIERA SPOJLERY
Od pierwszego odcinka (a nawet i wcześniej) o serialu Belfer było głośno, każdy, kto lubi dobre seriale chętnie się o tym serialu wypowiadał, praktycznie wszystkie serwisy zajmujące się kinie oraz telewizją musiały o tym serialu wrzucić notę informacyjną.                   Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ w Polsce to nadal rzadkość, aby powstał sensowny autorski (!) serial z precyzyjną intrygą kryminalną.
Mój tekst to nie recenzja, to spostrzeżenia, jakie zrodziły się w mojej głowie po tym serialu. Sam fakt, że chciało mi się po zakończeniu każdego odcinka pomyśleć o nim trochę dłużej, przeanalizować informacje w nim zawarte i zespolić z tym, co już miałam podane wcześniej, jest rzeczą niezwykłą. Dużo polskich seriali ma potencjał, ma ciekawy pomysł, ale zwykle wykonanie jest banalne, proste i powierzchowne. Twórcy boją się “zmuszać” widza do myślenia, do łączenia w logiczną całość “porozrzucanych” wskazówek. Tworząc polskie seriale zakłada się, że są one tworami do tzw. odmóżdżenia, czyli, że widz po całym ciężkim dniu wcale nie ma ochoty jeszcze na wysiłek umysłowy. I jest to ogromny błąd w założeniu ludzi piszących i produkujących seriale. Twórcy powinni obecnie już wiedzieć, że widza bawi i cieszy możliwość angażowania się w fabułę, że widz lubi być zwodzony i zaskakiwany. Jak to wspaniale jest nie chcieć odrywać wzroku od ekranu, aby czegoś nie stracić, czy nie przeoczyć. Jak to wspaniale, gdy trzeba być skupionym i czujnym. Jak to mówił Alfred Hitchcock “film jest zły wtedy, jeśli ktokolwiek z publiczności, chociaż na chwilę może odwrócić oczy od ekranu” a twórcy Belfra dali widzom konieczność skupienia, za co jestem im wdzięczna. Dziewięć tygodni zaciekawienia i zadumy nad intrygą. Dziewięć tygodni podziwiania na ekranie wspaniałych aktorów- znanych i nieznanych, młodych i dojrzałych.
Oczywiście bardzo szybko pojawili się też maruderzy, którzy narzekali na nudę w fabule, wskazywali błędy w produkcji, opisywali swoje zawiedzione nadzieje. Dla nich mam prostą radę- jeśli Belfer jest nudny i słaby niech biorą pióro do ręki i piszą coś lepszego, niech pokażą i udowodnią swoją pracą, że faktycznie można jeszcze podnieś poziom serialowych osiągnięć w Polsce. Łatwo jest krytykować. Choć z drugiej strony pomyśleć można, że od tego są krytycy, aby krytykowali, ale sama też jestem krytykiem filmowym, a jednak umiem dostrzec precyzję oraz nowatorskość w Belfrze. Tygodniowo oglądam ok. 15 różnych seriali oraz ogromną ilość filmów, a śmiało mogę powiedzieć, że Belfer był dla mnie ucztą, cotygodniową przyjemnością, na którą czekałam. Jasne, że można wskazać drobne błędy (tablice rejestracyjne aut w produkcji wskazujące na kompletnie inny obszar Polski niż ten, o którym ciągle wspominają bohaterowie) czy podważyć realność pewnych kwestii, ale to nadal nie dyskredytuje wartości tego serialu.
Zakończenie serialu jest idealne, ponieważ jest realistyczne. Żadnej przesady czy wydarzeń przekraczających możliwości współczesnego człowieka. Na końcu okazuje się, że tak naprawdę nie chodziło o odkrycie kto zabił Asię Walewską, ale raczej jak do tego doszło. Ta kwestia okazała się znacznie ciekawsza, choć oczywiście każdy widz chciał poznać konkretnego sprawcę. Jeśli ktoś jest zawiedziony zakończeniem, gdyż spodziewał się w dziesiątym odcinku całkowitego przewrócenia wydarzeń do góry nogami to jest naiwny. Zmyślność leży tak naprawdę w prostocie. Rozwiązanie mamy pod nosem, w każdym odcinku na nie patrzymy.
W moich przemyśleniach chciałabym się głównie skupić na bohaterach serialu i grających ich aktorach, ponieważ już pierwsze dwa odcinki sprawił, że poczułam się dzięki nim zaczarowana i to trwało aż do samego końca. Och jak ten serial jest pięknie zagrany! Ani grama sztuczność, młodzi, wspaniali, naturalni aktorzy. Fabuła schodzi na plan drugi, choć ten serial dowodzi, że jak się ma dobry mózg jako scenarzysta to z wielu znanych już elementów (Twin Peaks, The Killing, Top of the Lake) można ulepić coś, co już było wcześniej prezentowane, a jednak widz odnajduje tam swoistą oryginalność.
Maciej Stuhr grający główną rolę Pawła Zawadzkiego tylko ugruntował swoją pozycję, status aktorski i dowiódł, że ma nosa do dobrych seriali (serial Glina z jego udziałem należy do moich ulubionych seriali. Widziałam go kilka razy i do dziś nie mogę pogodzić się z faktem, że nie był on kontynuowany). Co prawda Paweł Zawadzki jest postacią raczej daleką od osoby przeciętnego polonisty, ale przecież my nie chcemy oglądać przeciętnych ludzi na ekranie, mamy ich pod dostatkiem dookoła.
Jednak trochę przyćmił Maciej Stuhra i jego bohatera Sebastian Fabijański z kreacją Adriana Kusia. Sebastian Fabijański ma dobry czas- może grać postacie trafione w swoje emploi. To podstawa, aby aktor synchronizował się ze swoim bohaterem, aby tak go sobie wymyślił, żeby na czas grania stać się nim. To daje widzom łatwość zaakceptowania go w całym wymiarze, ponieważ wtedy bohater nabiera realnego kształtu. Adrian Kuś tak naprawdę jest bohaterem stworzonym na istniejących już schematach, albowiem jest to chłopak z małego miasteczka, który ma trudną sytuację rodzinną, dlatego też postanawia coś z tym zrobić. Decyduje, że nie będzie żył tak jak jego matka, ale aby to osiągnąć musi wyjść przed szereg, musi pokazać siłę, której inni się boją pokazać. Musi być bezwzględny i nieugięty w dążeniu do celu, gdyż doskonale wie, że słabość kosztuje utratę autorytetu i przewodnictwa w grupie. Jednak aby nie było tak prosto musi być ktoś w życiu takiego małomiasteczkowego gangstera kto zmiękczy serce widowni w związku z jego brutalnym działaniem. W wypadku Adriana Kusia tym kimś jest jego mały brat Filipek, który jest tą istotą, dla dobra której Adrian Kuś uczyni wszystko. Tę informację o bracie otrzymujemy szybko i już wiemy, że super cwaniaczek z pierwszych scen ma “coś” co jest jego słabością. Wraz z biegiem fabuły okazuje się, że drugą słabością Adriana jest miłość do Julki. Początkowo widz sądzi, że Julka jest tylko jego kolejnym elementem przybliżającym go do lepszego życia. Ale jednak nie, okazuje się, że Adrian Julkę traktuje poważnie, że jest ona dla niego ważna, że bierze ją pod uwagę we wszystkich swoich planach na przyszłość i się z nią liczy.
Adrian Kuś na papierze, jako postać w scenariuszu mógłby się wydać, tak jak już pisałam, schematyczny i oklepany, ale to, że Kuś okazał się jednym z najbardziej lubionych oraz akceptowanych, mimo swoich czynów, bohaterem jest zasługą już samego aktora. To jak aktor ożywi z kart scenariusza swojego bohatera wpłynie na to, jak go będzie publiczność odbierać. Sebastian Fabijański miał dobry pomysł, dobrze wyważył Adriana, jego zachowanie, postępowanie i osobowość. Sebastian Fabijański musiał odnaleźć z tym bohaterem płaszczyznę “porozumienie”, albowiem jest w tej kreacji wdzięcznie naturalny. To jest właśnie rolą aktora, żeby z prostej postaci uczynić przyciągającą i skupiającą uwagę publiczność. Sam aktor ma w sobie coś, co daje mu pierwszeństwo w patrzeniu na niego, kiedy pojawia się na ekranie. Gdy w 8 odcinku (kluczowym dla tego bohatera) prowadzi rozmowę na ciemnym placu zabaw z Pawłem Zawadzkim to Adrian jest tym, który przejmuje kontrolę i uwagę. Adrian Kuś jest drugoplanową postacią, ale to nie ma żadnego znaczenia, bowiem czasem drugoplanowe, a nawet epizodyczne role zostają w pamięci widza dłużej niż główni bohaterowie, ponieważ wnoszą ze sobą albo świeżość, albo oryginalność, albo niepokój połączony z ekscytacją. Adrian Kuś jest nieprzewidywalny (choć niestety z bólem serca od połowy 8 odcinka łatwo przewidzieć kres jego historii), a przy tym fascynujący dla widza. On także w 8 odcinku, jako jedyny szczerze wskazuje Pawłowi Zawadzkiemu bezsens jego decyzji sprzed 17 lat. Kuś ma swoje priorytety i dla nich żyje oraz działa. Jest pewny swojego, ale co dziwne, niestety, wtedy kiedy nie trzeba zaczyna kierować się sercem i to go gubi.
U aktora liczy się całokształt w kreowanej postaci- jak mówi, jak chodzi, jak wygląda, jakich gestów używa. W kreowaniu takiego bohatera jak Kuś znaczenie ma każdy szczegół i dlatego ważne są detale, z jakich konstruował tego bohatera Sebastian Fabijański. Gesty (palenie, okulary, spojrzenia pod “zawadiackim” kontem), świetnie zaobserwowane i wygrane są przez aktora przynależne do takich typków “przyruchy”(niby dla aktorów przyruchy są nie wskazane, ale jednak czasem przy budowaniu postaci okazują się idealnym rozwiązaniem), rzecz jasna styl ubrania też się liczy (choć szkoda, że cały czas postać jest tak samo ubrana aż do 8 odcinka oraz ma CIĄGLE napchane kieszenie w spodniach jakimiś przedmiotami- powoduje to dysproporcję sylwetki) i oczywiście muszą być tatuaże (choć tatuaż z ramienia słabo się wpisuje w obecne trendy. On nie współgra z tym na dłoni i na przedramieniu- ale to taki mało znaczący detal, raczej niezauważalny dla przeciętnego widza).
Doskonale z postacią Adrian połączeni są Kijana (Kamil Mróz) i Szrek (Wojciech Czerwiński), niby są jego wspólnikami, ale to Adrian jest ich niepisanym szefem. Co ciekawe te postaci nie są bezwolnymi marionetkami w rękach Adriana, nie są tylko mięśniakami ślepo wykonującymi jego polecenia. Oni też potrafią sam coś zorganizować, wydawać polecenia, jak również odcinać się słownie Adrianowi. Sprawiają wrażenie jakby wierzyli, że są na równorzędnej pozycji względem Kusia, choć nie przewidują biegu wydarzeń tak dobrze jak Adrian.
Jeśli chodzi o postać Adriana to odrobinę twórcy przesadzili z fikcyjną strzelaniną, jak również z ucieczką z więzienia (to podobny stopień absurdu jak “bezszkodowa”, spontaniczna wyprawa Pawła Zawadzkiego do Kaliningradu).
Natomiast przejmująca jest ostatnia scena z udziałem żywego Adriana, która automatycznie przekierowuje uwagę z Adriana na Jaśka. Do sceny morderstwa Jasiek był tylko kimś, kto próbuje wkupić się w łaski Kusia i jego ekipy lub kimś, kto chce “znaleźć coś” na Kusia, jakoś mu udowodnić, że go nie docenił, że umie być bardziej stanowczy niż Kuś. Gdy Adrian pyta go “zabiłeś kiedyś kogoś” Jasiek bez słowa i praktycznie bez wahania oddaje czysty strzał w środek czoła. Tu następuje zmiana myślenia o Jaśku, to on okazuje się jednak bardziej nieobliczalny i nieprzewidywalny niż Kuś. Jasiek może być też bardziej niebezpieczny, ponieważ nie ma nic pozytywnego w swoim działaniu, poza chęcią zdobycia pozycji i przebiciem ojca w szybkości zarobienia dużych pieniędzy. Mateusz Więcławek po raz kolejny pokazał, że aktorstwo jest jego darem, talentem i że czeka go ciekawa droga w tym zawodzie. Bardzo dobrze się na niego patrzy, w jego grze nie ma fałszu. Jasiek w jego wykonaniu jest najmocniejszą postacią z licealistów. Jego relacje z siostrą bliźniaczką są wręcz absurdalne. A może tak naprawdę jest biednym “małym” chłopcem, który za wszelką cenę pragnie aprobaty ojca, który na swojego wspólnika wybiera starszego syna, a Jasiek jest na marginesie? Jasiek jest bezczelny i okrutny, nie ma litości nawet dla siostry.
Tymczasem Julka jest postacią niepozorną, z odcinka na odcinek poznajemy ją bardziej i do 8 odcinka jesteśmy przekonani, że jedynym jej celem jest być z Adrianem, że nic i nikt ją nie interesuje, ponieważ kwestia miłości determinuje jej działania. Aleksandra Grabowska, która zagrała Julkę nie ma jeszcze chwilami w sobie lekkości kreowania postaci, często brak jest naturalności, jest wiele scen, w których nie wtapia się, widać jak gra (zwłaszcza w scenach dramatycznych) i że nie jest to dla niej jeszcze naturalne zachowanie. Nie mniej jednak trzeba dziewczynie dać szansę- każdy jakoś zacząć musi, a jak na debiut dobrze się spisała. Jej plusem jest to, że za partnera dostała Sebastiana Fabijańskiego, relacja pomiędzy Kusiem, a Julką pomogła zatuszować drobne braki aktorskie.
Zdecydowanie na podziw i uznanie zasługuje Grzegorz Damięciki i jego Grzegorz Molenda. Molenda jest postacią doskonałą, wielowarstwową. Aktor skonstruował tą postać w taki sposób, że jest ona kameleonem- dopasowuje się do towarzystwa i otoczenia, w którym się znajduje. Choć cały czas czuć, że trzeba zachować przy nim roztropność, że pod maską spokoju i opanowania kryje się bezwzględny gangster. Ładny garnitur, nienaganna fryzura, dobrze dobrane słowa, to tylko przykrywka. Molenda ma manię kontrolowania. Musi być wszystko tak jak on zaplanował, ludzie mają robić to, co on chce, bo inaczej nie waha się być bezlitosny (nawet względem swojej córki). Jedną jego słabością okazuje się zamordowana Joanna Walewska- co ona w sobie takiego miała, że nawet ktoś taki jak Molenda mógłby porzucić swoje plany i swoje decyzje?                                                                                               Aktor dobrze wymyślił sobie motyw z żuciem gumy przez Molendę, bowiem dodaje to tej postaci luzy i nonszalancji. Przeżucie gumy to też możliwość zastosowania na kilka sekund pauzy nim padną dalsze słowa z jego ust. Świetny atrybut tej postaci.
Trochę dziwnie dobrano mu syna z pierwszego małżeństwa, ponieważ Sebastian (Cezary Łukaszewicz) jednak nie wygląda na syna Grzegorza- różnica wieku (nie tylko realna) wydaje się niewiarygodna do takiej relacji, jaka został im stworzona w Belfrze.
Grzegorz Damięcki zostanie w moje głowie na długo i cieszy mnie to, bo postać Moledny to dobrze stworzony bohater, choć nie jemu się kibicuje.                                                                                                                   To on jest też tą postacią, która w całej intrydze traci najwięcej i okazuje się, że gdyby nie był tak zaborczy wszystko wyglądałby inaczej.
Świetna jest też rola Pawła Królikowskiego- tego aktora cenię od serialu Pitbull (w nim odrodził od nowa). Aktor ten zwykle jest w swoich rolach rzetelny i prawdziwy, doskonale umie oprzeć swoją rolę na dialogu, a w Belfrze dialogi napisane są z sensem, precyzją i wyczuciem. Paweł Królikowski świetnie to wykorzystuje.
Łukasz Simlat jak zawsze idealnie odnalazł sposób na swojego bohatera, na sportretowanie pana od WF-u. Właśnie takie jest schematycznie myślenie o panu od WF-u (zwłaszcza jak uczy dojrzewające dziewczyn) – dwuznaczne żarty i docinki, niestosowne spojrzenia. Prawie do samego końca towarzysz mu aura napalonego zboczeńca, ale ona też okazuje się maską. To jest świetnie w Belfrze, że większość bohaterów jest niejednoznaczna, że następują chwile, kiedy muszą zdjąć maskę, aby pokazać siebie, aby się ratować. Łukasz Simlat to czołówka polskiego aktorstwa, on nawet grając w mało ambitnej Brzyduli umiał stworzyć bohatera do zapamiętania. Cenię go za wiele kreacji, choć tą, za którą go pokochałam jako aktora to kameralna postać Jacek z filmu Magdaleny Piekorz Zbliżenia (niby film o kobietach, a jednak to bohater Łukasza Simlata oddziałuje najbardziej).
Nie można pominąć w zachwycie nad postaciami i aktorami Krzysztofa Pieczyńskiego. Przez ostatni czas Pieczyński widzom może się raczej kojarzyć jako człowiek, który pnie do tego, aby Polska była krajem laickim, z człowiekiem który miesza się w politykę i kościół. Aktorstwo zeszło na plan dalszy, a szkoda, ponieważ Krzysztof Pieczyński to wielce utalentowany, powiedziałabym wybitny aktor. Rola Lesława jest udowodnienie mojego twierdzenia. Zabawne jest też to w związku z Krzysztofem Pieczyńskim, że równocześnie z Belfrem nadawany w telewizji jest inny serial, w którym ten aktor gra jedną z głównych ról. Jest to serial Komisja Morderstw (ku mojemu zaskoczeniu nadawana w TVP1). Rola Pieczyńskiego w tym drugim serialu jest nijaka, jego bohater z Komisji Morderstw jest podstarzałym playboyem, który nie może poradzić sobie z przeszłością. Ta postać byłaby do zagrania w mocny i wyrazisty sposób, ale sam serial poza dobrym pomysłem jest wykonany banalnie i powierzchownie, a tym samym aktorzy nie otrzymali szans, aby odpowiednio skonstruować swoich bohaterów. W związku z tym cieszę się, że Krzysztof Pieczyński mógł ponownie pokazać swój warsztat i umiejętności tworząc Lesława – redaktora-alkoholika z zapyziałej gazetki. Mam wrażenie, że nie wszystko o nim się dowiedzieliśmy, że widz nie uzyskał pełnej wiedzy o tym bohaterze z tragiczną przeszłością. Samobójcza śmierć Lesława jest najbardziej przykrym elementem 9 odcinka i nawet powolne ujawnianie mordercy Walewskiej nie przejmuje tak jak starta tego bohatera. Tak samo, jak druzgocze śmierć Kusia, tak i Lesława- dwie kompletnie niepotrzebne śmierci. Krzysztof Pieczyński znakomici gra mimiką i ciałem- jego bohater jest bardzo fizyczny.
Józef Pawłowski, Paulina Szostak, Malwina Buss, czy Jakub Zając dołączają do grona postaci oraz aktorów, którzy dają dowód na to, że w Polsce brak tematyki związanej z młodzieżą, ich problemami, sprawami, dylematami. Filmy Sala Samobójców, Obietnica czy Baby Bluse, a teraz Belfer jednoznacznie pokazują, że tego typu tematy są pożądane i byłoby na nie zainteresowanie.
Paulina Szostak, czyli nasza Lady Makbet można ją po ostatnim odcinku określić mianem bohaterki idealnej. Może to, że aktorzy mieli tekst wydzielany kawałkami, a może jej naturalny dar sprawił, że jest ona idealna do zaprezentowanej intrygi. Dopiero 10 odcinek odkrywa kim jest naprawdę, a co gorsza, patrząc na nią możemy widzieć wielu ludzi z naszego otoczenia. Tak jak postępuje Ewelina, postękuje wielu ludzi, w taki sposób jak ona wiele osób toruje sobie obecnie drogę do osiągnięcia własnych celów i nie wiedzą w tym nic złego.
Belfer uświadamia prawdę dzisiejszych czasów, dlatego można go uznać za doskonały serial na teraz i tu.
Na koniec zostawiłam Patryka Pniewskiego, ponieważ nie wiem kto, czy może on sam, zrobił wokół siebie aurę gwiazdora. Chłopak dopiero zaczyna swoją przygodę, głównie z telewizją, a już upaja się sam sobą – szkoda, gdyż często bywa tak, że zbyt głośna prywatność przenika do sfery zawodowej i działa na jej niekorzyść. W Belfrze chłopak jest umiarkowany w swojej kreacji, dlatego dobrze byłoby, aby sodówkę zostawił sobie na czasy, gdy coś osiągnie. Bycie popularnym nie jest udowodnieniem posiadania talentu.
W całości niknie zarówno Magdalena Cielecka (niepotrzebny wątek romansu z Pawłem), Piotr Głowacki (pierwsze odcinki świetnie, a potem znika), Robert Gonera czy Aleksandra Popławska. Postać Katarzyny granej przez Magdalenę Cielecką jest niekonsekwentna, zwłaszcza w swojej postawie wobec męża. Raz się boi, raz bez wahania stawia mu czoła, taka huśtawka bez większego znaczenia.
Najsłabszym elementem Belfra jest pojawianie się wątku CBŚ i postać Radosława Kędzierskiego. Ta postać jest słaba, przecież przeciętny widz zadałby więcej wnikliwych pytań niż on, zwykły widz domyśliłby się więcej niż on. Kompletnie absurdalne jest jego zachowanie, gdy spotyka się z Pawłem w kawiarni, jak nauczyciel już mu wskazał miejsce zbrodni. Inspektor CBŚ, a zachowuje się często jak nowicjusz.
Trochę twórcy przegapili kwestę kostiumów- bohaterowie nieustanie są tak samo ubrani.
Również podtytuł serialu był niepotrzebny- “śmierć nie czeka na przerwę”- jak z taniego horroru klasy D 🙂
Oczywiście nie byłoby całego sukcesu bez scenarzystów, którzy swoją wcześniejszą pracą i w teatrze i warstwie literackiej dali się poznać, wzbudzili zainteresowanie i ciekawość.
Natomiast reżyser Łukasz Palkowski już miał okazję pokazać, że historie poprowadzone przez niego potrafią skupiać uwagę. Łukasza Palkowskiego osobiście poznałam przy jego wybornym debiucie fabularnym w 2007 roku (Rezerwat). Był wtedy młodym, wesołym i spontanicznym człowiekiem, którego debiutancki sukces mógł się wydawać tylko szczęściem nowicjusza. Jednak dostał szansę na udowodnienie, że czuje warstwę filmową idealnie. Otrzymał szansę realizacji innych projektów w telewizji i w kinie, co pozwolił mu się świetnie rozwinąć, a widzowie dzięki temu mogą oglądać coraz lepsze produkcje. Oby to trwało.
Godna podziwu jest strategia marketingowa, jaką zaplanował Canal +  w związku z tym serialem. To jak podsycali atmosferę i zainteresowanie widzów na długo przed emisją jest godne naśladowania przez innych producentów. Wczoraj przed finałem sezonu facebook aż huczał, prawie każdy, kto oglądał ten serial zadawał na swoje tablicy to samo pytanie, czyli “kto zabił Asię Walewską”. Napięcie i wyczekiwanie, które również ogarnęło gwiazdy takie jak np. Robert Lewandowski, było czymś, co się nie często zdarza w polskiej telewizji. Śmierć Asi Walewskiej była na ustach widzów przez 9 tygodni (a nawet i dłużej). Doskonała strategia, poparta świetną produkcją.
Nie bardzo rozumiem tylko, po co podstawienie sezon drugi serialu. Nie lepiej napisać coś nowego? Równie dobrego? Na próbie “jechania” na rewelacyjnej opinii pierwszego sezonu przewieźli się np. twórcy amerykańskiego serialu True detective.
Canal + daje szanse i wierzy w myślącego widza. Tak jak serialem Krew z Krwi pokazali, że można mocno oraz konkretnie potrząsnąć widzem, tak i teraz Belfrem to powtórzyli.

czwartek, 17 listopada 2016

Podobno Cukier szkodzi zdrowiu…

a po seansie PITBULL.NIEBEZPIECZNIE KOBIETY mogę śmiało powiedzieć: oj nieprawda oj nieprawda- im więcej, tym lepiej :)          
image
Osobiście uwielbiam kryminalne filmy Patryka Vegi i jego sposób opowiadania tych policyjnych historii. Oczywiście pierwszy PITBULL (zwłaszcza w wersji serialowej) jest tym, co mogłabym oglądać wiele razy i zawsze odkrywam coś nowego. Nowe filmy (NOWE PORZĄDKI i NIEBEZPIECZNE KOBIETY) mają w sobie sporo przerysowania, ale w wypadku filmów Patryka Vegi mi to nie przeszkadza. Tu jest swoisty, charakterystyczny rys, taka konwencja, że albo udaje się, że się w nią wierzy i ma się wyborną zabawę, albo traktuje się to jako bzdurę i wytyka się błąd za błędem. Ja wolę oglądać takiego PITBULLA w polskim wykonaniu niż 95% romantycznych polskich komedii.     
W filmach/serialach zawsze najważniejszym kreatorem fabuły jest dla mnie aktor i jego wkład w obraz, dlatego też i w tym zakresie PITBULL stanowi źródło mojego wewnętrznego zachwytu. Patryk Vega daje aktorom szansę na coś, co w Polsce jest rzadkie, czyli kompletną metamorfozę. Dzięki PITBULLOWI pokochałam jako aktora Marcina Dorocińskiego, odkryłam Piotra Starmowskiego (choć Piotr Stramowski nie korzysta ze swojej szansy tak fenomenalnie, jak Marcin Dorociński, raczej idzie w stronę przypuszczeń, że PITBULL to jego thats all). PITBULL udowodnił po raz kolejny, że Maja Ostaszewska to prawdziwy aktorski kameleon i umie zagrać wszystko. Osobny rozdział wypadałoby poświecić na opis ról takich aktorów jak Andrzej Grabowski, Krzysztof Czeczot, Krzysztof Stroiński, Bogusław Linda czy stworzona dla tego filmu/serialu Weronika Rosati. Filmy Patryka Vegi są filmami aktorskimi- on jest jak Tarantino nawet z nogi stołowej wydobywa potencjał.    
image
PITBULL. NIEBEZPIECZNE KOBIETY, mimo że ma być o kobietach, to jednak ponownie mocno uwypuklił kolejnego męskiego bohatera i dał widzom “świeżego” aktora, który jeśli będzie mądry (a obecnie wykazuje więcej rozwagi i roztropności niż błędnych zawodowo decyzji) może być szybko kimś takim jak wspomniany Marcin Dorociński, czyli aktorem którego dorobek jest ambitnie urozmaicony. Mowa oczywiście o Sebastianie Fabijańskim- pod względem aktorskim i stworzonego sobie publicznego wizerunku jestem nim zaciekawiona- jak na młodego,  już rozpoznawalnego aktora jest inteligentny, elokwentny, w wypowiedziach prezentuje bogate słownictwo i jeszcze nie bełkocze (wielu młodych aktorów nie wie chyba czym jest dykcja, co jest zaskakujące w kontekście tego, że większość z nich kończyło akademie teatralne). Dzięki takim aktorom i ich wbijających w fotel rolach mogę bez końca podziewać aktorstwo jako zawód, ponieważ gdy wydaje mi się, że już nikt mnie nie zaskoczy, nie zadziwi i nie wprawi w osłupienie swoją ekranową pracą, to otrzymuję taką perełkę, jaką stworzył Sebastian Fabijański w PITBULL. NIEBEZPIECZNE KOBIETY.    
Sebastiana Fabijańskiego kojarzyłam już od serialu TANCERZE (taka polska wersja FAME), ale dopiero rola w świetnym JEZIORAKU sprawiła, że z chęcią zaczęłam czekać na jego kolejne ciekawe role (pomijam wpadkę w koszmarnym serialu STRAŻACY- ten serial dla dobra wielu aktorów powinni zostać zniszczony co do ostatniej kopii). JEZIORAK jest niezwykłym tworem w kinie polskim- niby czuć inspirację braćmi Coen, a jednak jest bardzo mocno osadzony w polskim kolorycie. Bohaterowie JEZIORAKA gdzieś już byli widziani przez widza, a jednak w noszą coś nowego (to zasługa oczywiście aktorów). Kto nie oglądał, a lubi kino polskie to jest to film wręcz konieczny do nadrobienia- wielokrotnie z lubością do niego wracałam. Natomiast film PANIE DULSKIE mimo umiarkowanych recenzji, mi osobiście dobrze się go oglądało, dzięki czemu ponownie przyglądałam się Sebastianowi Fabijańskiemu, kolejnemu wcieleniu, odkrywając w jego grze nutę zadziorności i łobuzerii, co często bywa też połączone z ekranową charyzmą. Charyzma u aktora to, poza talentem, druga istotna kwestia- dzięki charyzmie można zawładnąć wyobraźnią publiczności. 
image
Jednakże to rok 2016 Sebastian Fabijański będzie mógł zaliczyć do kluczowego w swojej karierze, ponieważ dał mu szansę na wszechstronność zawodową w takich produkcjach jak: #WSZYSTKO GRA- musical (fabularnie miałki oraz naiwny, ale muzycznie wyborny), doskonałym serialu BELFER (postać Adriana napisana na banalnym szablonie dzięki aktorowi, jego nienamacalnym elektryzującym cechom pochłania widza- nie można nie czuć do niego sympatii i nie kibicować mu) oraz PITBULL, w którym stworzył smakowitą rolę czarnego charakteru -można by w tym wypadku zapytać- uwielbiacie Jokera? to będziecie uwielbiać Remika vel. Cukier. 
Zawsze w kinie bardziej ceniłam czarne charaktery niż pozytywne postaci, gdyż 
 a) są ciekawsze i fascynujące 
 b) trudniejsze zwykle do zagrania dla aktora 
 c) dla mnie osobiście chyba stanowią ujście tkwiącego we mnie mroku. Wszelkiego rodzaju filmowi psychopaci, czy socjopaci są źródłem obserwacji. Są takie typy osobowości, które pociągają- niezależnie od płci. Wielokrotnie jest tak, że patrzę na jakąś postać i myślę, że coś jest w niej intrygującego, że mam w sobie to coś, co mi się podoba i przyciąga mnie do niej- taki trudny do definiowania magnetyzm. I tak też jest z takimi typami, jak Sebastian Fabijański gra BELFRZE i w PITBULLU. Ci bohaterowie są uosobieniem skrywanych pragnień i kobiet i mężczyzn- mężczyzn w innym względzie niż kobiet, ale zapewne większość, która ogląda serial czy film fascynuje się tymi postaciami. Do tego, aby taka postać osiągnęła sukces (w sensie, aby publiczność ją uczyniła swoim priorytetem) liczy się dobrze dobrany aktor, wtedy zwłaszcza czarny charakter nabiera w oczach widzów czegoś frapującego. 
Zagrać taką rolę jak Sebastian Fabijański w PITBULLU chyba chciałby każdy aktor (co prawda czytałam w różnych recenzjach, że były i takie osoby, które w jego grze widziały sztuczność, przerysowanie, czy manieryzm). Przyglądając się tej postaci dobrze jest posłuchać/poczytać wywiadów z aktorem o tym, jak się przygotowywał do roli i jak budował swoją postać, to pomaga w pełnym odbierze tej kreacji. Bez odpowiedniej wiedzy (czy to medycznej, czy zaczerpniętej od aktora) “Cukier”może wydać się bohaterem wydumanym, takim zblazowanym i zaspanym psychopatą. Kluczem do odpowiedniego odebrania tego bohatera jest wiedza o chorobie, jaką ma Remik. Jednak ta wiedza nie jest oczywista, dla przeciętnego widza nie jest czymś dobrze znanym, dlatego jeśli nie rozumie się konstrukcji tej postaci warto sięgnąć po dopełniające informację (zdaję sobie z tego sprawę, że jest to moją mrzonka, że może 5 % widzów zrobiło to po seansie i to tylko wtedy, jeśli bohater ich zaintrygował).      
image
Kreując czarny charakter łatwo go zepsuć, uczynić go tandetnym i śmiesznym, więc aktor musi umieć wyważyć jakie cechy, sposób bycia, czy wyglądu uczynić atutem, a co dopełnieniem. To nieustanne balansowanie na granicy, która jest bardzo cienka i delikatna. Większość psychopatów czy socjopatów w kinie/w TV ciekawi, dlatego, że aktorzy, którzy ich grali “weszli w nich” w pełni. Kto nie podziwia Heatha Ledgera jako Jokera, Jareda Leto jak Jokera, Benedicta Cumberbatcha jako Sherlocka, Anthony Hopkinsa jako Hannibala Lectera, Christiana Bale jako Patricka Batemana, czy Kevina Spacey jako Johna Doe? Tak samo jest z Sebastianem Fabijańskim w PITBULLU. “Cukier” to postać oszałamiająca- trudne są do przewidzenia jego działania, jest nieobliczalny, logiczny tylko dla siebie. Nie chciałoby się z nim mieć na co dzień kontaktu, ale jako “bezpieczna” dla widza postać ekranowa jest poezją i esencją tego dynamicznego filmu. Czy komuś się to podoba, czy nie PITBULL.NIEBEZPIECZNIE KOBIETY to film Sebastiana Fabijańskiego. “Cukier” to trudna, wyczerpująca rola, a tak konsekwentnie zagrana przez aktora, że aż do bólu. Ekscytujący, eteryczny oraz enigmatyczny bohater, trudny do odgadnięcia i rozszyfrowania. 
image
Patrząc z kobiecego punktu widzenia- choć przez chwilę- trzeba przyznać, że Sebastian Fabijański jako mężczyzna jest atrakcyjny (jak każdy porządny mężczyzna z wiekiem staje się charakterny wizualnie:)), a to pomaga w kreowaniu czarnego charakteru. Przystojny bad guy uruchamia podświadome marzenie każdej kobiety, aby choć raz w życiu spotkać kogoś takiego na swojej drodze. W PITBULLU aktor miał tę trudność, że jego wygląd zdominowała letargiczność, czy też ospałość wypisana na twarzy wynikająca z choroby postaci. To jak się porusza, jak chodzi, jak układa ręce, jaką ma fryzurę czy strój zdecydowanie zmienia sposób patrzenia na niego. Adrian z BELFRA jest w 100% atrakcyjny pod każdym względem (cwaniak, kozak, ale walczy o swoje i mam dwie poruszające “wady”, które czynią go “ludzkim”, czyli miłość do brata i Julki. Jest typem bad boysa, który gdzieś głęboko w sobie mam swój cel w byciu takim bezwzględnym). Natomiast w PITBULLU jest inaczej. Są chwile, kiedy się ma ochotę postać graną przez Sebastiana Fabijańskiego przytulić i mu współczuć, ale są i takie gdzie strach przejmuje pełną kontrolę nad widzem, ponieważ “Cukier“szaleje, ale w wyciszony sposób. Taki rodzaj szaleństwa przeraża bardziej niż gwałtowny wybuch. Spokój połączony z socjopatycznym umysłem pozostawia napięcie. Mętny wzrok, “dziwne” słowa jakby oderwane od rzeczywistych sytuacji. Jakby “Cukier” był schizofrenikiem. Zmienność, niepewność, a przy tym tylko jedno prawdzie uczuciu do Drabiny i dziecka. Niby jest nieobliczalny, skłonny do wszystkiego, ale ma właśnie tę “wadę” co Adrian w BELFRZE, kogoś kocha i to sprawia, że nie może być bohaterem nie do złamania (tu Joker wygrywa, bowiem nie ma nikogo i nic, na czym by mu zależało). 
Wspaniale wygrana jest scena, w której “Cukier” sporządza “listę śmierci” i nagle musi zaaplikować sobie insulinę, tej czynności towarzyszy w kontekście całej fabuły dwuznaczne odliczanie. Wtedy też rusza jego plan. 
Trochę nie rozumiem (a wynika to zapewne z braku ekranowego czasu), po co widzowi jest pokazywane to, że “Cukier” jest też strażakiem. Ma to na celu zaprezentować dwoistość tej postaci? uświadomić widzowi jak niebezpieczny i nieprzewidywalny ten bohater może być? Z jednej strony bierze maltretowanego pieska do siebie do domu, aby się nim opiekować, a z drugiej widz już wie, że umie zabijać bez wahania oraz być okrutnym. Często bywa tak, że u socjopatów empatia lokuje się w innych punktach niż u normalnego człowieka. Często jest to w kinie/TV portretowane- największy psychopata miękkie w zetknięciu z małym, bezbronnym zwierzątkiem. 
Relacja “Cukra” z Zuzą jest bardziej niż pokręcona, nie wiem, czy po jednym seansie filmu widz jest w stanie realnie ocenić, czy “Cukier” faktycznie miał jakieś pozytywne uczucia do Zuzy, czy była tylko chwilowym zapomnieniem. Sekwencja, w której otrzymuje telefon, że Drabina z Alanem wychodzą z więzienia i za chwile będą u niego w domu jest dokładnym odzwierciedleniem umysłu Remika. Zaskoczenie, zadziwienie, niezrozumienie, które towarzyszy Zuzie w tej scenie jest też uczuciem, które towarzyszy widzowi- od tego momentu tak już zostaje, jeśli chodzi o tą dwójkę. 
“Cukier” jest ponadprzeciętnie inteligentny (i to nie to, że czyta Schopenhauera i kieruje się jego filozofią to sprawia)- cały plan wzbogacenia się, który ułożył, jak go przeprowadził, jak zjednał sobie ludzi daje mu dodatkową sympatię widza. Zabawne jest to jak się patrzy na jego “zebranie” z pracownikami, ponieważ w tej scenie zawarta jest życia prawda, czyli jeśli chcesz mieć lojalnych pracowników musisz im dać poczucie bezpieczeństwa i niezależności finansowej. Jeśli ty jako szef zarabiasz kokosy to musisz pokazać pracownikom, że i oni mają szansę się przy tobie wzbogacić. Wtedy pójdą za takim szefem nawet do piekła.      
              Obawiam się co dalej Sebastian Fabijański zawodowo pocznie ze sobą po tej roli- może okazać się, że na jakiś czas przed nim nie ma już nic, ściana. Kto dalej w filmie polskim mu da wyzwanie? Kto napisze dla niego rozwalającą rolę jaką niewątpliwie jest “Cukier”? Patryk Vega zrobił mu przysługę, gdyż pozwolił pokazać tkwiący w nim od dawna potencjał, ale mógł równocześnie też zrobić tzw. kuku :(         
Karolina Korwin Piotrowska napisała w swojej recenzji “…Od czasów Franza Maurera i Despera nie było w polskim kinie akcji tak wyrazistej roli…” można to uznać za komplement oraz wyróżnienie, ale jednak jest różnica czy Sebastian Fabijański “stanie się” Maurerem czy Despero, albowiem fakt jest taki, że Maurer stał się nieśmiertelnym bohaterem w polskim kinie, ale warstwie aktorskiej na lata uśmiercił Bogusława Linę, odebrał mu to, co wypracował Linda do czasu pracy z Pasikowskim. Despero jest znacznie lepszym kierunkiem, ponieważ wybijającym w górę. “Cukier” to duża szansa, duża kreacja, która uświadomi istnienie Sebastiana Fabijańskiego jeszcze tym, którzy go nie poznali i oby był to początek wielkiego wybuchu. Brak w Polsce młodych aktorów na miarę Janusza Gajosa, Marka Kondrata czy Piotra Fronczewskiego. Aktorów, których twarze nie “walają się” po wszystkich programach rozrywkowych, czy na licznych imprezach promujących każdy istniejący produkt. Brak aktorów, którzy mają szacunek do swojej pracy, twarzy, ciała i warsztatu. Cholerna współczesność papek mózgowych w TV sprawia, że w wielu wypadkach aktorzy “zmuszeni” są do mizernych kompromisów, których zwykle cofnąć się nie da.    
Mam wiarę w Sebastiana Fabijańskiego i jego zdolności aktorskie, ale niestety nie jestem pewna jego dalszej drogi zawodowej. Wielu było w polskim kinie, których podziwiałam za to, jak udało im się zagrać jedną z pierwszych powierzonych im ról (Borys Szyc- SYMETRIA, Paweł Małaszyński- OFICER, Antek Pawlicki- Z ODZYSKU, Wojtek Zieliński, Piotr Głowacki), a nagle ambicje zawodowe zlały się z opłacalnym finansowo byciem celebrytą i coś, co można było przekuć w złoto na ekranie przekuli w żyłę złota płynącą z byle jakich propozycji serialowych. Ich twarz stała się tak przeciętna, tak nudna, tak zwykła, że ludzie szybko zapomnieli lub nie odkryli realnego potencjału. Doskonale wiem, że aktorstwo jest zawodem, czymś, na czym każdy chce też zarobić, ale wielu młodych aktorów zachowuje się tak, jakby musiało wykorzystać wszystko, co im dał początkowy sukces już od razu, jakby bycie wybiórczym miało sprawić, że wrócą do punktu zero. Po pierwszym sukcesie zaczynają odcinać kupony popularność stając się tylko “gadającymi głowami” opowiadającymi w telewizji śniadaniowej, jakie diety stosują lub w jakich porach dnia najchętniej sprzątają. Dlaczego tacy aktorzy czy aktorki jak Maja Ostawszewska, Marcin Dorociński, Andrzej Chyra, King Preis, czy Maciek Stuhr umieją być cierpliwi? Cierpliwość i ambicja to coś, co powinien aktor brać pod uwagę, bowiem jak się “spali” na wstępie to do końca pozostanie przysłowiowym Hansem Klosem. Z wysokiego konia upadek boli znacznie bardziej, więc jak “zaczyna się” od wykopu to trzeba udowodnić, że nie był to jedyne osiągniecie, łut szczęścia, który może zdarzyć się każdemu, nawet zwykłemu przeciętniakowi (tak sytuacja wygląda np. z Jamie Dornanem, który jeden jedyny raz, jak do tej pory, zagrał wybornie w serialu The Fall, a potem pusta szarzyzna, która i tak go wywindowała na piedestał). 
Tego, czego jeszcze brakuje w Polsce to wykształconych, rzetelnych tzw. celebrity publicist. Ludzi, który będą umieli kierować rozkwitem kariery aktora, a potem karierą pod względem zawodowym. Ludzi, których będzie interesować autentycznie dobro aktora, kogoś, kto zadba o jego trafność wyborów, będzie umiał iść za ciosem i potencjałem aktora, a nie tylko za zapachem pieniędzy. Aktorzy sami umieją oceniać projekty, które otrzymują, ale gdy pojawia się nadmiar propozycji łatwo następuje coś w stylu szumu komunikacyjnego. Oczywiście Polska to nie Ameryka i nawet dobry czy wypromowany aktor nie otrzymuje stu propozycji w ciągu roku, ale gdy następuje nasilenie ofert ktoś racjonalny powinien stać przy młodym aktorze i podpowiadać co może spowodować upadku, a co jest warte uwagi. Nie wierzę w to, że ktokolwiek z branży filmowej uważa, że serial np. NA NOŻE jest dobry, ciekawy czy innowacyjny, a jednak “ktoś” Piotra Stramowskiego, Piotra Głowackiego czy Wojciech Zielińskiego w to wkręcił.
Może jestem naiwna, mimo swojego wieku, ale przemawia przez ze mnie nieustanna miłość do kina i ciągle wierzę, że aktorstwo to zawód dla wybranych, dla najzdolniejszych, a gdy wie się, że się ma talent nie można czuć satysfakcji z grania w telenowelach czy serialach, które można oglądać myjąc gary, sprzątając mieszkanie, czy bawiąc się z dziećmi.
Polski show biznes zabija, więc dobrze by był, aby aktor, który kocha swój zawód traktował to środowisko na dystans- tak jak robi to np. Jakub Gierszał, Marcin Kowalczyk, Mateusz Kościukiewicz i jak na razie Sebastian Fabijański. 
        Z PITBULLA Sebastian Fabijański wysuwa się na plan pierwszy, bowiem reszta to normalna szatkownica. Tak szybko wszystko się dzieje, tak dużo jest rewelacyjnych postaci, że człowiek nie jest w stanie cały czas być w tak intensywnym skupieniu. Ten film powinien być serialem, dla Artura Żmijewskiego, który rolą w tym filmie pozwala widzowi na sentymentalną podróż do jego kreacji z PSÓW czy EKSTRADYCJI. Artur Żmijewski w tym filmie został tylko widzom zaznaczony, nie miał szansy w pełni pokazać chorego charakteru swojego bohatera. Ten film powinien być serialem dla Anny Dereszowskiej, dla wspaniałej (można by powiedzieć na równi doskonałej co Sebastian Fabijański) Joanny Kulig, Magdaleny Cieleckiej oraz Alicji Bachledy- Curuś -ona pierwszy raz od filmu TRADE pokazała coś, co można nazwać namiastką aktorstwa. Alicja Bachleda- Curuś po raz pierwszy na ekranie pokazuje, że mogłaby grać silne i bezwzględne bohaterki (nawet taką w stylu Sharon Stone z NAGIEGO INSTYNKTU). To ona jest jedną postacią, która przejmuje pełną władzę nad Remikiem. Ich wielka miłość (niestety wiemy o niej tylko z dialogów, gdyż na ekranie nie widać jej ani trochę) jest tym, co gubi Remika, jego żadne życie doświadczenia nie dystansują od tej miłości, ponieważ on wszystko, co zrobił i robi w filmie robi z myślą o Drabinie i dziecko. Drabina natomiast jest silniejsza od niego, a to co ją spotyka w życiu sprawia, że staje się za twarda-nawet dla Remika. Ale dzięki tej ekranowej parze zobaczyłam jedną z najładniejszych/poetyckich romantyczno-erotycznych scen, choć przez cały film chemii między nimi za cholerę nie ma (ich ekranowe emocje zdecydowanie pokrywają się z opisem relacji poza filmowych- dystans i kontur). Sebastian Fabijański znacznie bardziej wizualnie zgrał się z Joanną Kulig niż z Alicją Bachledą- Curuś. Alicja Bachleda- Curoś ma w sobie dużo sztywności, jest mało naturalna i wydaje się nieprzystępna, dlatego też zapewne trudno z nią na ekranie stworzyć chemię. Joanna Kulig i Sebastian Fabijański są bardziej spójni ze sobą, dlatego  stanowią bardziej wiarygodną ekranową parę. 
Nie wiem na jakiej zasadzie dobiera się aktorów mających zagrać wspólnie parę czy kochanków, czy jest w Polsce taki zwyczaj, że wybrana, potencjalna dwójka aktorów ma wspólnie jakieś próby przed reżyserem, scenarzystą i producentami w celu sprawdzenia ich wzajemnego iskrzenia? Tak jak w PITBULLU para Maja Ostaszewska i Piotr Stramowski to strzał w dziesiątkę- są idealni oraz naturalni we wzajemnie relacjach. Tak w NIEBEZPIECZNYCH KOBIETACH nie jest dane widzowi poczuć wzajemnym magnetyzmem właśnie tej najważniejszej w tej części pary. Sebastian Fabijański idealnie zgrał się ze swoją ekranową partnerką w filmie PANIE DULSKIE, również w serialu BELFER z Aleksandrą Grabowską też emocjonalnie się prezentowali (choć przed Aleksandrą Grabowską jeszcze trochę pracy nad naturalnością w grze). Nawet lepiej mi się patrzyło na absurdalne zestawienie Fabijański- Preis w filmie #WSZYSTKO GRA niż na beznamiętną relację “Cukier”-Drabina.  
          Na Sebastiana Fabijańskiego stawiam moje oczekiwania, liczę na emocje, które mam nadzieję jeszcze popłyną z ekranu za jego sprawą. Trzymam kciuki, aby nie wybrał po BELFRZE i PITBULLU drogi uwsteczniającej, czyli np. jakiejś super produkcji TVN w typie DRUGA SZANSA, czy NA NOŻE (o TVP nawet boję się myśleć). 
Niech wygra w nim Cukier :)  

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie części lub całości informacji, zawartych na stronie w formie elektronicznej lub jakiejkolwiek innej bez zgody autora zabronione. 

sobota, 4 kwietnia 2015

Paul Spector...świat nie jest tak samo bezpieczny dla kobiet, jak i mężczyzn.

Wydaje się, że o seryjnych mordercach napisano, powiedziano i nakręcono już wszystko, a jednak jest to nadal motyw, który cieszy się powiedzeniem. Kolejne filmy i seriale raczą widza tym typem bohatera (aczkolwiek nie można przestać mieć wrażenia, że twórcy filmowi coraz częściej starają się nas przekonać, że seryjny morderca to może być fajny oraz wrażliwy gość. Z racjonalnego punktu widzę jest to wręcz niedopuszczalne. Media przekraczają granice zdrowego rozsądku w portretowaniu takich zwyrodnialców, ale tylko dlatego, że mają zezwolenie od widzów). Raz widz ma lubić taką postać, innym wręcz przeciwnie, a jeszcze w innym wariancie jej współczuć czy czuć do niej litość.      
Realizując serial THE FALL twórcy serialu również postanowili opowiedzieć widzom kolejną historię z seryjnym mordercą w roli głównej oraz ścigającej go przenikliwej, nad wyraz analitycznej agentce specjalnej. Po pierwszym sezonie serialu można mieć wrażenie, że wszystko to, co na ekranie widzimy już było - nic nowego, a całość zaprezentowana jest w stonowanym, wręcz letargicznym klimacie, który może chwilami irytować, jeśli nie uznanym tego za zamierzony efekt budowania napięcia. Jednak w tej kliszy i pozornym banale jest coś więcej, co sprawia, że z chęcią zasiada się do drugiego sezonu, który zaczyna ekscytować. Po każdym odcinku można zadać wiele pytać i czekać na odnalezienie w kolejnych odsłonach odpowiedzi. W drugim sezonie to ów seryjny morderca wysuwa się na plan pierwszy, jeśli chodzi o siłę napięcia (twórcy rezygnują z rozpoczętego w I sezonie wątku polityczno-krymnalnego związanego z policją oraz jej strukturach). W drugim sezonie nie oglądamy już ani jednego morderstwa w wykonaniu głównego bohatera, a jedynie to jaką grę prowadzi z policją. 
Paul Spector to intrygujący oraz zastanawiający seryjny morderca-na pierwszy “rzut oka” nie pasuje widzowi na takiego zwyrodnialca jakim jest, pomimo że od początku widzimy go “w akcji” i poznajemy mroczne instynkty. Choć przecież niepozorność jest charakterystyczna dla seryjnych, bowiem gdyby od razu było wiadomo, że są niebezpieczni, to nie skrzywdziliby nikogo. Dlatego można uznać tą normalność, przeciętność i brak wyróżniających się cech za rzecz przynależną dla seryjnych morderców- wtopienie się w otoczenie to najlepszy z kamuflaży. Choć trzeba też mieć na uwadze, że nie każdy przeciętny “szaraczek” jest potencjalnym seryjnym mordercą- nie można dać się zwariować. Aby się nim stać muszą zajść w człowieku mocne i nieodwracalne procesy- czasem zachodzą one w dzieciństwie, czasem w okresie dojrzewania, a czasem podyktowane są czynnikami zewnętrznymi, na które nie mamy wpływu.
Twórca serialu przyznaje, że tworząc postać Paula próbował wzorować się na istniejący seryjnym mordercy, na Dennisie Raderze. Choć Paul Spector bardziej pasowałby raczej do Dusiciela z Bostonu (Albert DeSalvo)- przez wzgląd na sposób mordowania. Aczkolwiek Spector jednak jest subtelniejszy w swoich działaniach oraz stylu w jakim dokonuje morderstw. Twórca serialu Alan Cubitt tłumaczy, że w biografii Radera “podobało mu się” (i wykorzystał to w scenariuszu serialu) to, że “(…) i on, i Spector mieszkali w średniej wielkości mieście, gdzie w teorii powinno być prościej złapać seryjnego mordercę. Chciałem też, aby Spector był normalny. Lubię ich normalność.” 
 Aby stworzyć ciekawego oraz wartego uwagi seryjnego mordercę w dzisiejszym filmowym świecie należy wyposażyć go zarówno w interesującą osobowość, jak i w dobre powody dla zbrodniczej działalności, tak aby widz był w stanie pojąc rozmiar jego makabrycznego działania (doskonałym tu przykładem może być inna serialowa postać seryjnego mordercy, czyli Dexter). Paul to pasjonujący seryjny morderca. W jego wypadku od samego początku wiadomo z kim mamy do czynienia, dlatego widz czuje niedosyt, oczekuje od postaci o takich skłonnościach więcej (zapewne jest to podyktowane tym, że najnowsze seriale czy filmy przyzwyczaiły nas do tego, że zło jest zawsze o jeden krok do przodu, że zło wyprzedza stróżów prawa i coraz częściej zdarza się, że zło wygrywa). Od samego początku, kiedy poznajemy Paula Spectora wiem, że jest mordercą - myśliwym, ale to jak umiejętnie oraz precyzyjne prowadzi podwójne życie wzbudza w widzu zaciekawienie. Od raz jest nam dana jego dwoistość i to ona ekscytuje oraz na tym polega niezwykłość oraz ciekawość tego serialu. Z jednej strony to idealny ojciec, poprawny mąż, dobry terapeuta, udzielający wparcia tym, którzy nagle stracili kogo bliskiego, 


a z drugiej strony wyrafinowany morderca-obserwator, cierpliwy w dążeniu do realizacji morderczej wizji. Choć w obu wypadkach jest cichy, spokojny, skoncentrowany. Nie oglądamy w jego wykonaniu wielu aktów wściekłości czy zdenerwowania (zwykle seryjny morderca może się kojarzyć z gwałtownym agresorem, a Paul taki nie jest). Taki nerwowy akt, który wbija się w pamięć, można zobaczyć raz, gdy nie udaje mu się osiągnąć zamierzonego celu i zaplanowane morderstwo zostaje zakłócone (I sezon). 


Kolejny raz (II sezon), gdy przychodzi do domu Katie, aby ostrzec ją by nie zbliżała się do jego żony. Widać w tej scenie, że daje się ponieść nerwom, że nie do końca kontroluje stan rzeczy, który zastaje, bo dziewczyna jest nad wyraz inteligentna, spokojna oraz wie o nim więcej niż każda inna osoba. Pierwszy raz w zetknięciu z Katie możemy oglądać tak żywą jego reakcję (późniejsze jego kontakty z Katie też obfitują w skrajne emocje, jak na Paula). 


W pierwszym sezonie Spector jest raczej constans. 
Natomiast w drugim sezonie zmienia się. Przyjmuje postawę człowieka, który nie ma nic do stracenia, bowiem “przegrał” sprawę z żoną (tak naprawdę nie był mocno zdeterminowany, aby ją zatrzymać przy sobie), a dzieciaki i tak nadal go uwielbiają oraz kochają (na czym mu najbardziej zależy). W tym drugim sezonie może pokazać spryt i umiejętności chłodnej kalkulacji. Udowadnia wiele razy, że jest sprytniejszy niż cała ekipa policji, która go rozpracowuje. W ostatnim odcinku, gdy już jest schwytany jeden z policjantów sugeruje, że ma on w sobie coś co fascynuje, pociąga, że agentka Gibson daje mu się prowadzić jak na smyczy, bowiem go pożąda, gdyż ma on w sobie coś niezwykłego.                                                   A tak naprawdę fascynują siebie na wzajem, jedno ciągnie do drugiego. Paul jest zafascynowany Stellą w podobny sposób jak swoimi ofiarami. Włamuje się do jej pokoju i przegląda jej rzeczy, podobnie jak robi to, gdy ma “na oku” nową ofiarę- ogląda, analizuje oraz wącha jej bieliznę- tak przez lata zaspokajał swoje mroczne instynkty. Czyta jej pamiętnik i od tej chwili wie więcej o niej nawet niż widz, co z kolei sprawia, że ich relacje stają się intensywniejsze oraz ciekawsze.              
Natomiast Stella “polując” na Paula zachowuje się tak, jak zwykle, gdy wybiera sobie mężczyznę, z którym chce iść do łózka. Dlatego też można przypuszczać, że jej zainteresowanie Paulem od pewnego momentu ma także zabarwienie seksualne.                                                                             
Również zakończenie serii może wskazywać na jej dodatkowe emocje względem Spectora. Do tej chwili Stella wykazała współczucie tylko wobec kobiet będących ofiarami. Płakał nad nagraniem Rose, a ze stoickim spokojem przyjmuje wiadomość o zastrzeżeniu policjanta, z którym spała. W ostatniej scenie nie biegnie na ratunek postrzelonemu podwładnemu- kochankowi, a rannemu oraz wykrwawiającemu się Spectorowi. Tu pierwszy raz w jej oczach widzimy lęk, a w głosie słychać panikę. Dlaczego, tak mocna oraz konsekwentna postać, okazała słabości wobec Paula? Jedna z usuniętych scena (na dodatkach do wersji DVD) odrobinę może nas nakierować na przyczyny, jak również więcej obnaża inspektor Gibson (dlatego dobrze się stało, że ta scena nie znalazła się w serialu).


Paul Spector wzbudza w widzach pozytywne reakcji, lubimy go, bowiem po pierwsze wiem, że miał trudne dzieciństwo (choć to standardowy banał), a to zawsze działa na widza i daje podstawę do poszukiwania usprawiedliwień dla zwyrodniałej działalności. Wiemy też jak mocno kocha swoje dzieci, zwłaszcza córkę. Gdzieś podświadomie czynimy to okolicznością łagodzącą dla niego. Również widzimy go przy pracy, kiedy za wszelką cenę stara się np. pomóc maltretowanej w domu kobiecie, jak walczy o jej “wolność”. Gdy dowiaduje się, że jedna z jego ofiar była w ciąży- jest zdruzgotany. Też nie zabija byłej kochanki Rose, wydawać by się mogło tylko przez wzgląd na to, że ma dzieci (córeczkę poznaje osobiści i nawiązuje z nią nić sympatii). Są w nim sprzeczność sadysty z wrażliwcem, a to nie pozwala nam go definitywnie potępiać. Może wynika to z tego, że widz gdzieś w głębi siebie uświadamia sobie patrząc na tego bohatera, że każdy może mieć taką mroczną naturę, że kiedy przyjdzie odpowiedni czas lub pojawią się specyficzne okoliczności to może się skusi na takie czyn? Spector w czasie zeznania tłumaczy, dlaczego tak późno zaczął zabijać, mimo że mroczne instynkty odkrył znacznie wcześniej. Jego wyjaśnienie jest proste, codzienne, banalne: “miałem małe dzieci (…) przy nich nie ma na nic czasu…” 
To, że jest atrakcyjny wizualnie też sprawia, że patrzymy na niego łagodniejszym okiem (tu wdziera się kobiecy punkt widzenia). Dlatego też zapewne Katie Benedetto domyślając się kim Paul jest jednak włącza się w jego morderczą “zabawę”. Czy wystarczy być zakochanym, czy pod urokiem drugiej osoby, aby dać jej przyzwolenie na takie czyny?                                                                         
Twórcy serialu wystawią widza na próbę i wybierając atrakcyjnego aktora do tej roli jakby zadając pytanie “czy przystojny morderca może liczyć na Waszą łaskę, czy w obliczu ładniej buzi, muskularnego ciała i ujmujących oczu jesteście w stanie mu wybaczyć te wszystkie morderstwa?”
Paul ma swoje dewiacje seksualne i realizuje jej pod osłoną nocy (doskonale zestawione, dzięki zręcznemu montażowi, sceny, gdy on zabija upatrzoną wcześniej kobietę i dzięki temu uzysku spełnienie erotyczne, a sceną seksu agentki Gibson z obcym jej policjantem). Takie zestawienie i porównanie aktów erotycznego zaspokojenia ma za zadnie udowodnić widzom, że każdy ma jakieś odchylenia, dewiacje, festysze i stara się jej realizować.  


Każde morderstwo Spectora stanowi dla niego misterium, rytuału, którym się upaja i dzięki niemu uzyskuje spełnienie erotyczne oraz nabiera sił (to standard u seryjnych morderców, gdyż rzadko posuwają się do takich czynów np. z nudów). Ma określony typ kobiety, który go “kręci” (wykształcona, ok. 30-tki ładna brunetka)- zresztą jak większość seryjnych. Paul należy do morderców socjalnych, u których ofiara jest starannie dobrana, a sam czyn zaplanowany z wielką troską o każdy szczegół. Starannie też dobierają miejsce czynu. Ten typ mordercy, tak jak Paul, ma stałą, dobra pracę, żyje w trwałym związku. 
Paul Spector działa wedle metody, która w kryminalistyce nazywana jest metodą myśliwego, czyli sprawca wyrusza z miejsca swojego zamieszkania w celu znalezienia odpowiadającej mu ofiary. Porusza się na znanym sobie obszarze, najczęściej w obrębie miasta, w którym mieszka. Jest tropicielem, bowiem po spotkaniu ofiary śledzi ją i atakuje w dogodnym momencie (dom ofiary, który wcześniej ma dokładnie sprawdzony). Jest mordercą poukładanym planuje przestępstwa, a z tym wiąże się szereg działań poprzedzających zbrodnię np. rozpoznanie terenu, ponieważ odczuwa potrzebę kontroli sytuacji.
W celu emocjonalnego „zadośćuczynienia” układa zwłoki jak do snu- pozuje jej, myje, czesze ofiary, przebraniu jej w inny strój. Poprzez takie postępowanie jak przystało na “porządnego” seryjnego mordercę Paul wypracował sobie charakterystyczny, zrytualizowany element modus operandi, czyli „podpis” po którym można rozpoznać, że to jego “dzieło”. To często zguba dla sprawcy.
Należy go przypisać do kategorii sprawcy działającego na tle seksualnym. Takich sprawców zwykle warunki wychowawcze były niekorzystne. Dochodziło do częstego stosowania kar fizycznych [(do końca 2 sezonu nie wiemy za wiele o przeszłości Paula oraz o tym, co się z nim działo po śmierci matki (3 sezon nam to nakreśla, ale wiemy, że był w sierocińcu i poprawczakach, gdzie np. ksiądz dyrektor wykorzystał podwładnych seksualnie)]. U Paula, jak i u większości tego typu morderców, brakowało pozytywnych więzi uczuciowych z matką.


Do końca 2 sezonu nie wiemy, czy jego działanie ma bezpośredni związane z matką i jej samobójstwem sprzed lat. Nie wiem, czy to ta więź i relacja oraz późniejsza nagła jej śmierć odcisnęła na nim to główne piętno, które go popycha do mordowania określonego typu kobiety. Zdjęcie z matką widzimy raz i nie jest to wystarczająca informacja, aby sądzić, że wybiera kobiety na wzór matki. Jego przeszłość jest nie dookreślona, nie do końca znamy jego pomysły oraz nie są dla nas jasne jego intencje (dowiadujemy się o nich więcej dopiero na końcowym przesłuchaniu). Doskonale skrywał preferencje, co do typu kobiet, który go fascynuje, ponieważ jego żona kompletnie różni się od jego ofiar (blondynka o okrągłych kształtach, niezbyt urodziwa, raczej przeciętna). 
To, co wiemy na pewno to to, że samobójcza śmierć matki i całkowita samotność po tej stracie stały się przyczyną tego jak Paul widzi świat- jako miejsce wypełnione bólem, rozpaczą, cierpieniem i smutkiem. Nauczył się z tego cierpienia czerpać przyjemność. Do Kaite w jednej rozmów mówi, aby pielęgnowała w sobie zawiść i gniew, bo tylko te uczucia pozwolą iść jej dalej w życiu. 

Spector przy żonie sprawia wrażenie zgaszonego, stłumionego, jakby ciągle miał maskę. Nie widać między nim żaru, ani namiętności, każdy z nich po prostu robi swoje, to, co trzeba w małżeństwie. Paul jest znacznie bardziej wizualnie atrakcyjny od niej- wysportowany, przystojny oraz cieszy się powodzeniem u kobiet. Mimo dowodów płynących z otoczenia, że jest atrakcyjnym mężczyzną nie wykorzystuje tego, nie zwraca uwagi na swoje atuty wizualne. Kompletnie go nie interesują te kobiety, którym on się podoba. Możliwe, że prawdziwa i wzajemna, erotyczna fascynacja jest tylko między nim a Stellą- ona poluje na niego, a on na nią tak, jak na swoje ofiary.                                       
Paul prawdziwie szczęśliwy jest tylko z córką.
Spector działa wedle wyznaczonych przez kryminologów wytycznych sporządzonych dla grupy zabójców działających na tle seksualnym, czyli:
- ofiara musi spełniać pewne kryteria (np. odpowiedni wygląd)
- sprawa zazwyczaj nie zna ofiary;
- ofiara to najczęściej kobieta;
- sprawca najczęściej dusi ofiarę;
- ofiara jest obnażona
- sprawca może zabrać ofierze rzeczy osobiste (np. biżuterię, kosmyk włosów);
- działanie sprawcy wiąże się z realizacją jego rozbudowanych fantazji;
- sprawcy mogą być notowani;

           Mimika Spectora się zmienia, gdy wychodzi z domu na “polowanie”, nabiera bardziej wyrazistego charakteru. Wraz z zamknięciem domowych drzwi zrzucał ciężar jaki niesie za sobą nieustanne udawanie kogoś innego. Wyjście z domu daje mu wolność, chwilę na bycie sobą, na bycie prawdziwym. Można to przyrównać do działalności superbohatera- jak Superman czy Batman- w ciągu dnia zwykły facet, a nocą się przeistacza, choć w wypadku Paula przemiana idzie w stronę osobiści Jokera.

            Podekscytowanie budzi w drugim sezonie nawiązane relacji “erotycznej” z Katie Benedetto (16 lat), opiekunką do dzieci, która stała się jego alibi, jak również powodem rozstania z żoną. Paul decyduje się na stworzenie fikcyjnej relacji z dziewczyną, ponieważ widzi, że jest ona inteligentna (lepiej i szybciej łączy fakty niż pozostałe postaci) przez co może mu zaszkodzić, a dodatkowo jest w Spectorze zakochana, co Paul wybornie wykorzystuje. Rozpoczynając “erotyczną” grę z dziewczyną pokazuje inną twarz, której wcześniej nie oglądaliśmy- nadal jest precyzyjny oraz ma wszystko zaplanowane, ale ujawnia prawdziwe emocje, a przez to posuwa się za daleko np. masturbując się przez czat przed Katie nie spodziewa się, że ona to nagrywa- może na pamiątkę, a może w celu ciągłej możliwość oglądania go. Podjęcie takiej relacji z dziewczyną ma na celu uwiarygodnić jego “uczucie” względem Katie w jej oczach i nakłonić ją do włączenia się w niszczenie śledztwa. Paul jest doskonałym obserwatorem oraz psychologiem, wie, że uczucie Katie może przekuć na korzyść dla siebie, wie, że zakochana kobieta (w tym wypadku młoda, nie doświadczona, nie znająca życia) jest w stanie zrobić wszystko dla obiektu swoich uczuć. Wykorzystuje ją bezwzględnie- dopiero w trakcie przesłuchania agentka Gibson uświadamia mu co zrobił, jak wielką krzywdę wyrządził Katie, które jest jeszcze dzieckiem, a on dzieci otacza szczególnym sentymentem. Tu Paul jest zaskoczony i zmieszany, gdyż prawdopodobnie zaczyna rozumieć, że i dał się omotać dziewczynie, że nie była to relacja bez znaczenia także dla niego. 
Choć widząc jak Katie zachowuje się względem Paula może dać mu niewielkie rozgrzeszenie, bo 16 letnia piękna oraz seksowna dziewczyna już nie jednego zwiodła.


Spector czerpią przyjemność z kontaktów z policją (dzwoni do Stelli), jak również pomaga niedoszłej swojej ofierze w powrocie do normalności, gdyż wtedy wchodzi w rolę terapeuty, którym jest z wykształcenia (to go ekscytuje, że dziewczyna nie pamięta, że to on był napastnikiem). Spector jest zaciekawiony tym, że jest tak blisko policji oraz ofiary, a oni nie wiedzą kim on jest. Do momentu samego aresztowania, jak i potem przy próbie licznych przesłuchań Paul ciągle jest górą oraz ciągle intryguje (milczy, zero rekcji czy emocji). Jego zachowanie jest zastanawiające, ponieważ słucha zmieniających się śledczych w pokoju przesłuchań z takim wyrazem twarzy jakby opowiadali mu bajki, jakieś rzeczy, które kompletnie go nie dotyczą. Nie protestuje, nie oponuje, nie opiera się, jakby był znudzony koniecznością słuchania śledczych. Scena, w której nagle kładzie nogi na stole jest jedną z najbardziej zaskakujących. Jest to jawne okazanie poirytowania i udowodnienie, że całe to zamieszanie nie ma dla niego żadnego znaczenia, że nie robi to na nim wrażenia, że nie wzbudza emocji. 
Również jego rekcja na widok policjantki, która przyszła go przesłuchiwać, a wyglądem miała przypominać jedną z ofiar, doprowadza Spectora do śmiechu i szybko uświadamia Stelli, że nie jest aż tak głupi, żeby dać się złapać na tak prostą oraz banalną sztuczkę. Nie jest aż tak prymitywny, aby ta dziewczyna “w jego type” nakłoniła go do nagłych zwierzeń. Nie tak prosto Stelllo- zapewne sobie myśli.                                                               Jednak, gdy na jego prośbę przesłuchiwać przychodzi go agentka Gibson, z którą od pierwszego sezonu prowadzi “zabawę” na czas, ku zaskoczeniu widza, okazuje się, że genialny Paul Spector coś pominął, coś go zaskakuje, czegoś nie dopilnował. Zaczyna mikro mimiką i rekcjami zdradzać to, że pewne wiadomości wcale nie mały dostać się w ręce policji. Był pewien, że wszystko zniszczył, że zatarł ślady, ale gdy słyszy o odnalezieniu pewnych dowodów jest zaskoczony, a widz zadaje sobie pytanie, dlaczego? To, co pominął lub nie przewidział, były szkolne błędy, a przecież wystrzegał się znacznie trudniejszych do zatuszowania. Również tak precyzyjne skonstruowane alibi jakie miała mu zapewnić Katie zostaje szybko obalone, a widz “głupieje”, bo alibi miało być gwarancją, że policja będzie mieć “związane ręce” i będzie musiała go uwolnić (sympatia widza do samego końca pozostaje przy Spectorze). Tak długo oglądaliśmy jak “tworzy się” owe alibi, że mieliśmy nadzieje, że będzie głównym wytrychem zwracającym wolność Paulowi. A tu nie, “trzask prask” i nie ma alibi w postaci zakochanej nastolatki, która jest w stanie dla niego życie poświecić. 


Ciekawą bez wątpienia jest scena przesłuchania Paula w obecności Stelli (wspaniale rozegrana głównie na zbliżeniach- jak pokazują to zdjęcia powyżej), ponieważ po raz pierwszy w niej Paul poprzez słowa, które wypowiada daje pełny obraz tego kim jest naprawę. To przesłuchanie to rodzaj jego spowiedzi, możliwość wyrzucenia z siebie tego jak wielką przyjemność miał ze swoich czynów. Sposób w jaki o tym opowiada, mimika oraz emocje są w końcu prawdziwe. Widać, że i dla samego bohatera to ulga, możliwość powiedzenia wszystkiego. Cały czas ma się za lepszego, za osobę, która stoi ponad prawem i to nie tylko ludzkim, ale i moralnym czy boskim. Scena przesłuchania jest bardzo gęsta i intensywna- trwa długo, ale jest kluczowa i widz wtapia się w jej klimat oraz w kameralność sytuacji. Zastanawiają tylko pewne reakcje Spectora, jakby sam sobą był zaskoczony, że coś takiego zrobił lub że się nie domyślał, że może to wyjść na jaw czy też tym, że ktoś jednak go przejrzał (np. informacje o matce i dzieciństwie- widać, że się nie spodziewał, że agentka zacznie od tych kwestii przesłuchanie). Z reakcji Spectora wynika, że najbardziej boli go to, że Gibson “odbieram” mu dumę oraz wiarę w to, że był władcą kobiet, które zabijał, że dzięki temu, że to on zdecydował o ich śmierci to nie jest samotny. Świadomość tego, że cały czas jest samotny najmocniej daje mu się we znaki. 


               Po zakończeniu 2 sezonu są pytania bez odpowiedzi, które dotyczą Spectora, które, gdyby zostały wyjaśnione ułatwiłyby zrozumienie jego postępowania. 
- Dlaczego tak mało i wyrywkowo dowiadujemy się o jego dzieciństwie?
- Dlaczego to Inspektor Gibson jest tą która go fascynuje? Może odnajduje w niej siebie (w czasie pierwszej rozmowy telefonicznej mówi do Stelli, że są do siebie podobni). A może chce dać się wciągnąć w jej grę? Może chce jej pokazać, że ją przejrzał, że zrozumiał co robi, co w ostateczności daje mu przewagę nad nią? Zakładam, że gdy mówi w czasie przesłuchania do agentki Gibson, że to jeszcze nie koniec, a dopiero początek, to jednak będzie to kontynuowane w trzecim sezonie, pomimo zaskakującego zakończenia drugiej serii. 
- Dlaczego maluje ofierze paznokcie na czerwono? Widać, że ten kolor go hipnotyzuje, można to zaobserwować, gdy pierwszy raz spotyka Stelle na korytarzy na posterunku, a ona ma właśnie wymalowane na ten kolor paznokcie. Jak ćma do światła zmierza w jej kierunku nie zastanawiając się nad swoją reakcję. Ale gdy ten sam kolor na paznokciach ma policjantka, która go przesłuchuje, to już nie ma takiej reakcji, a wręcz jest to dopełnieniem czary goryczy, że Stalla myśli, że może dać się zwieść takim sztuczkom.  
- Dlaczego popełnia błędy w stylu podarowania córce naszyjnika ofiary? To jest postać, która żyje współcześnie, jest wykształcony i powinien uczyć się na błędach wcześniej morderców. Wiedza na ich temat jest tak rozległa, że taki bohater jak Spector powinien idealnie zacierać ślady, powinien wiedzieć jak precyzyjnie zadbać oto, aby nie zostać złapanym, a on chwilami zachowuje się jakby chciał się dać złapać, a może to pycha jaką reprezentują zwykle seryjni mordercy w związku ze swoją wyobrażoną władzą oraz chęcią tego, aby cały świat dowiedział się o ich dziele, bo są z niego dumni?  
- Kim jest Chester?
- Dlaczego nagrał wyznania porwanej Rose i nie zadbał o to, aby nie dostały się w ręce policja? Dlaczego w czasie przesłuchania jest zaskoczony tym, że na końcu nagrania ujawnia się? Sprawia wrażenie jakby pierwszy raz widział to nagranie, że kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że nagrał tam i siebie. Do kogo mówi na końcu? do siebie? czy liczył na to, że Gibson jednak uzyska dostęp do danych na jego telefonie? Niszczy twardy dysk z laptopa, pali swój dziennik, w którym od lat wszystko zapisuje, nakładania Katie, aby pozbyła się dowodów ukrytych w hotelu, a nie pozbywa się komórki z obciążającymi filmami- dlaczego?
          Paula Spectora zagrał Jamie Dornan początkujący aktor i wzięty model. W serialu THE FALL ma możliwość pokazania, że drzemią w nim pokłady niewykorzystanego jeszcze w filmie fabularnym talentu. W tymże serialu się rozwija, z odcinka na odcinek oswajał się ze swoim bohaterem, coraz mocniej go czuje, z każdym odcinkiem rozumie go bardziej. Ze spiętego przyczajonego przeciętniaka zmienia się na oczach widza w charyzmatycznego władcę sytuacji. Interesująca przemiana i liczę, że będzie kontynuowana w trzecim sezonie.  
Czas zweryfikuje, czy Dornan zachłyśnie się sławą oraz popularnością 50 twarzy Greya, czy jednak wykorzysta to jako trampolinę, możliwość pozyskiwania ambitniejszych kreacji, coś co jest tylko przepustką do grania silnych charakterów. Jeśli pójdzie drogą roli z The Fall zostanę jego wierną fanką, a jeśli filmowy Christian Grey zdeterminuje go, to pozostanie mi tylko cieszyć się z tego, że mogłam go oglądać jako Paula Spector.